Dzisiaj dla
Was relacja z podróży na Formentere.
Słyszałyśmy opinię, że być na Ibizie i
nie pojechać w te miejsce to grzech. Tak więc zaczęłyśmy szukać najlepszych ofert podróży. Jako oszczędne
turystki nie kupiłyśmy biletów od razu, przejrzałyśmy wiele ofert. Niektóre
nawet kusiły niską ceną 9,50 €, oczywiście nie przeszłyśmy obok nich
obojętnie. Jednak później okazało się, że to super chwyt reklamowy. I fakt, bilet
kosztował 9,50 ale w jedną stronę…czyli
w całości 19 euro. Ceny wszędzie
takie same, nie ma co liczyć na jakieś okazje. Jednak największą popularnością cieszy się
Aquabus Ferry Boat.
Bilety kupione, podróż jutro z rana. Z relacji innych ludzi
wiedziałyśmy, że musimy zrobić spory zapas jedzenia na cały dzień, ponieważ nie
łatwo znaleźć tam sklep. I to była cenna rada, w drodze na plażę nie było
żadnego miejsca na zrobienie zakupów. Doradzano nam także, aby zabrać parasol…
Oczywiście „mądrzejsze” od wszystkich stwierdziłyśmy, że nam nie będzie
potrzebny, przecież chcemy się opalić, a to tylko zbędny bagaż! Nieraz
opalałyśmy się przez wiele godzin to i tam nam słońce nie zaszkodzi! Całe
szczęście jesteśmy także uległe i dałyśmy się namówić. „Targałyśmy” ten parasol
całą drogą i chyba Bóg nad nami czuwał, że go zabrałyśmy. Będąc tam słońce
grzeje jakoś mocniej i jakby nie patrzeć to był cały dzień spędzony na plaży.
Przed godziną 10 wybraliśmy się na przystanek naszej łodzi
na Playa d’en Bossa. Ulice były puste, raczej nikt nie spaceruje o tej
godzinie. Po dotarciu na miejsce widok nas zdziwił, wiele ludzi czekało na rejs.
Słońce było bardzo uciążliwe o tej porze. Po dłuższej chwili oczekiwania
podpłynął nasz statek, wtedy liczyło się „kto pierwszy ten lepszy”. Turyści,
którzy nie zmieścili się na pokład musieli czekać na następny kurs. Oczywiście panowie
z obsługi starali się „upchnąć” jak najwięcej osób, nie zważając na
bezpieczeństwo. Wpuszczali ludzi nie przejmując się, czy znajdą oni jakieś
miejsce. I tak było też z nami. Musiałyśmy zadowolić się siedzeniem na drewnianych
deskach pokładu. Nawet nie można sobie wyobrazić jak było to niebezpieczne. Po
chwili otworzono zamkniętą wcześniej część łodzi i zrobił się większy luz,
nasze siedzenia były już bardziej zadowalające. Podróż statkiem robiła wrażenie, po drodze piękne widoki. Rejs minął bardzo szybko.
Dotarłyśmy na miejsce. Ludzie poszli w swoją stronę, a my zostałyśmy tylko z mapą. Nie wiedziałyśmy gdzie iść. Jednak jak zawsze posłuchałyśmy intuicji i nie wiadomo, dlaczego skręciłyśmy w lewą stronę i tamtędy szłyśmy. Nasza decyzja okazała się trafna ! Weszłyśmy na drogę, która przypominała polną. Co jakiś czas był znak w którą stronę się kierować, jednak to byłoby zbyt piękne… owe znaki zniknęły już w połowie drogi.
Wiele ludzi mijało nas na rowerach, ale my oszczędne i żądne
przygód turystki wolałyśmy dotrzeć tam pieszo. I nie żałujemy! Piękne widoki i
łatwo można się opalić. Oczywiście nie
wiadomo dlaczego w pewnym momencie drogi stwierdziłyśmy, że czas skręcić w
leśną drogę… wyszłyśmy na cudną plażę. Poniżej dla
Was mapka jak powinna wyglądać droga, a jak ją my wybrałyśmy. Zielony kolor to
ten, którym podążałyśmy. Może droga nie była krótsza, ale można było się
orzeźwić na napotkanej plaży.
Muszę przyznać, że byłam już tak zmęczona podróżą, że chciałam tam zakończyć pieszą wycieczkę i po prostu odpocząć. Ale nie mogło być tak kolorowo, jedna z nas jest niebywale uparta i koniecznie chciała dotrzeć na wyznaczoną wcześniej plażę. Po krótkiej poradzie innych jak dotrzeć na nasze miejsce, zostałyśmy skierowane na jakieś skały i za nimi miał się znajdować nasz cel. No to w drogę!
Mijałyśmy plażę nudystów, zostałyśmy obrzucone
dziwnymi spojrzeniami, że przechodzimy tamtędy, ale niestety tak prowadziła
droga. Po krótkiej wspinaczce niewysokimi skałami JEST ! Nasz cel! I właśnie w
tym momencie cieszyłam się, że zostałam zaciągnięta w te miejsce przez upartą
towarzyszkę w podróży. Chciałam się
poddać już na pierwszej napotkanej plaży, ponieważ słońce męczyło. To byłby błąd…
Plaża Illetes jest najpiękniejszą na Formenterze. A woda jest tam tam
krystaliczna, jak nigdzie wcześniej! Niech Was nie zdziwią tłumy, tam nikt nie
będzie miał nic przeciwko temu, że rozkładasz swój ręcznik praktycznie zaraz
przy nim. Widoki niebywałe, zobaczcie sami!
Po wielu godzinach spędzonych na plaży, czas na powrót. Było to bardzo męczące, a port wydawał się coraz dalej… Jednak udało się dotrzeć. Musicie pamiętać, że nie warto wracać ostatnim statkiem, bo nie wiadomo ile będzie ludzi i czy uda Wam się załapać na Wasz rejs.
Powrót minął szybko, dzięki Panu z obsługi można było opalać się na
statku. A nawet poczęstowano wszystkich sangrią ;)
Na koniec tej recenzji warto sprostować jedną rzecz. Przez cały czas
używałam słowa „statek”. Chociaż sama nie wiem, czy to odpowiednie słowo na to, czym
odbyła się podróż. Była to mała łajba, powiedziałabym mini stateczek. Sami
zobaczcie jaka była różnica w wielkości "statków", kiedy czekaliśmy w porcie.
Ciekawy blog, mnóstwo informacji. Mam nadzieję, że będzie kontynuowany. Polecę go swoim znajomym.
OdpowiedzUsuńCzekam na następne wpisy z nadzieją, że wybiorę się tam niedługo. Pozdrawiam
Dzięki wielkie ;)
UsuńBlog będzie kontynuowany, niedługo wakacje (zaczyna się sezon) i pełno nowych pomysłów na wpisy.
Pozdrawiam ;)
Może Pani Mi powiedzieć jaka długość przebył pieszo z koleżanką z portu na Formenterze na plażę Illetes?pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNie sprawdzałam ile to km, ale po wpisaniu tego celu w google maps na pewno wyjdzie odległość :)
Usuńile kosztuje bilet autobusowy z portu na ta plazę? w 2 strony?
OdpowiedzUsuń