Podróż Poznań-Barcelona Girona-Ibiza RELACJA

Dzisiaj dla Was relacja z mojej podróży na Ibizę :)



Po dojechaniu na lotnisko odprawa bagażu poszła sprawnie, uff całe szczęście waga walizki zgadza się, gdybym wiedziała to dopakowałabym więcej rzeczy.
No to kierujemy się na oprawę z bagażem podręcznym. Szanowny pan celnik tak uważnie sprawdzał kartę jakby szukał tam szczęścia. Ludzie w kolejce jak zwykle panika. Nie rozumiem osób, które zamiast przygotować się wcześniej do odprawy, to tamują kolejkę zdejmując wszystko przy taśmie. Oczywiście mimo wielu pytań celnika o napoje, elektronike to cały czas zdarzają się tacy co utrudniają ruch i "zapominają" co mają w bagażu.

Muszę przyznać, że tak nieprzyjemnych celników jak w Poznaniu to chyba nie ma nigdzie. Sprawdzano każdy kawałek ubioru, oczywiście to ich praca, ale czy trzeba od razu robić to z pretensjami do całego świata? Po dokładnym sprawdzeniu mogłam iść dalej. Pierwszy raz jestem w Poznaniu po całkowitej odnowie terminali. Oznaczenia jak zwykle takie, że nie wiadomo gdzie iść. Dla pewności wolałam zapytać pań z obsługi do której hali się udać, jeśli mam lot do Barcelony Girony. Owe panie bardzo miło odpowiedziały, że jak na wyspę to na pewno w lewo. Nie rozwiały moich wątpliwości, WYSPĘ? od kiedy Barcelona to wyspa ??? Całe szczęście po chwili zobaczyłam strefę schengen. No to czas spokojnie czekać na lot. Zrobił się większy tłum, przybyło wielu Hiszpanów, już czuć wakacje.

Ledwo otworzono gate, a ludzie jakby wyrośli spod ziemi. Ogromna kolejka, czas wchodzić do samolotu. Udało mi się odprawić bilet z wyznaczonym siedzeniem na tyle pokładu. Podczas, gdy trwała walka o miejsce na bagaż ja już dawno siedziałam czekając na start. Mój spokój zakłóciła jakże miła pani....z pretensjami, bez żadnego proszę, przepraszam wywaliła z tekstem "JA MAM 27C ! PANI ZAJĘŁA MOJE MIEJSCE!" i z pośpiechem, cały czas zezłoszczona zaczęła szukać swojej karty pokładowej, aby mi udowodnić swoją rację. Ze spokojem jej odpowiedziałam, aby jeszcze raz ze zrozmieniem przeanalizowała obrazek jak są rozmieszczone miejsca, bo ja siedzę dobrze. Cały czas pozostawało jedno miejsce wolne, modliłam się, aby to nie było żadne krzykliwe dziecko. Przyszedł tak duży Pan, że myślałam, że jak glonojad przykleje się do szyby. Z racji tego, że w Gironie miałam spędzić całą noc, chciałam pospać w samolocie...przecież to ponad 2h lotu, sporo czasu na sen. "Chciałam" to dobre słowo, bo niestety nie udało się. Na pokładzie była spora ekipa ludzi, którzy znali się, ale nie siedzieli razem. Połowę lotu spędzili stojąc w przejściu, śmiejąc się i oczywiście pijąc alkohol. Nawet słuchawki nie pomogły, aby zagłuszyć rozbawioną ekipę. Jak to w Ryanair bywa, zaraz po starcie było jedznie, potem reklamy i znowu jedzenie i tak w kółko coś oferowali. W pewnym momencie w samolocie unosił się zapach niczym w taniej knajpie z fast-food'em. Koniec lotu czas wychodzić. Co robią ludzie jak samolot dotknie gruntu? Sruuu odpinają pasy, zabierają bagaż i stoją...cali nerwowi, jakby ktoś im odliczał czas do wyjścia.




















To jest Barcelona? Zimniej niż w Polsce! Szybki odbiór bagażu i czas zająć miejsce na dłuższą chwilę, a nawet dłużej, bo do rana...                                                                                                             
Myślałam, że będzie bardziej tłoczno. Jest trochę ludzi śpiących na krzesłach, ale nie może się to równać z lotniskiem w Bergamo, gdzie w nocy ruch taki jak w dzień, a ludzie śpią na ziemi. Na lotnisku w Gironie cisza i spokój. Co jakis czas ochrona sprawdza teren, ale poza tym to słychać  tylko lodówki z napojami. W tym momencie znowu możemy to porównać te miejsce z Bergamo, gdzie w nocy ekipa sprzątająca obudziłaby nawet zmarłego. 
















Czas niestety leci bardzo powoli. Obejrzałam już kilka filmów, przesłuchałam całą playliste, a zegar jakby stanął w miejscu...Jedyne co się zmienia to temperatura. Jest coraz zimniej. Zastanawiam się, jak ludzie mogą tak spokojnie spać podczas, gdy ich bagaż leży bez opeki...Równo godzina 4, pstryyk! Lotnisko ożywia się. Momentalnie pojawiają się ludzie, przyjeżdżają autobusy i cisza znika. Jakże miły poranek, kiedy pani w okienku (Chinka) mówi do Ciebie DZIEŃ DOBRY! i dodaje do tego Twoje imię. Obsługa milsza niż w Polsce! 
Po wylądowaniu na Ibizie, od samego rana pełne ulice, ruch i gwar ! Wakacje czas zacząć! 
Najbliższe posty będą poświęcone temu co aktualnie dzieje się na Ibizie. Zapraszam do śledzenia bloga :)


Komentarze

  1. Jak tak czytam całym opis to dochodzę do wniosku, że my naprawdę mieliśmy szczęście. Lecieliśmy z dość nietypowego biura podróży, dla którego organizacja wyjazdów integracyjnych dla pracowników wielu firm nie stanowi problemu. Ułożyli nam dokładny plan pobytu, i wszystko się odbywało zgodnie z nim. Nawet panowie podczas odprawy nie sprawiali problemów :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz